No to zaczynamy. Nawet nie wiecie, jaką mam tremę - aż mi się ręce trzęsą :D Mam nadzieję, że Was zainteresuję i będziecie śledzić losy bohaterów z równym zapałem, z jakim ja tę historię tworzę.
Prolog dedykuję, rzecz jasna, NATUSI MOJEJ KOCHANEJ, która tak mi odpicowała bloga. Koooocham Cię i normalnie nie wiem, co ja bym bez Ciebie zrobiła <3
A teraz życzę miłego czytania ;)
***
Kiedy
podnosił telefon, niczego nie przeczuwał. Nie sądził, że sprawy
potoczą się w tak niefortunny dla niego sposób.
-
Waller – rzucił chłodnym, wyćwiczonym tonem.
-
Dzień dobry, Michael – głos po drugiej stronie był zachrypnięty
i ewidentnie męski. – Jak się mają nasze badania?
Usiadł
prosto, a po jego kręgosłupie przebiegł lodowaty dreszcz. Zakon.
-
Bez zmian. Żadna z dotychczas stosowanych metod nie poskutkowała.
-
Dwa tygodnie temu twierdziłeś, że wszystko idzie zgodnie z planem
i uda ci się doprowadzić eksperyment do końca.
-
Ale trochę się zmieniło – zacisnął szczęki. – Jeżeli
będziecie tak naciskać, to gówno zrobię, a nie doprowadzę
sprawę do końca. Dajcie mi trochę luzu, to będę mógł się
na tym skupić.
-
W szczególności, gdy przed większość czasu siedzisz na
dupie za biurkiem albo jeździsz na spotkania – w głosie jego
rozmówcy słychać było sarkazm.
-
Gdybym nie siedział, jak to ująłeś „na dupie za biurkiem”, to
nie byłoby pieniędzy na te badania. Więc nie mów mi, co mam
robić, dobrze? – Nie był w stanie opanować drżenia w głosie,
które pojawiało się podczas każdej rozmowy z dowódcą
Zakonu.
-
Ależ po co te nerwy? Jestem po prostu ciekaw postępów.
-
Już ci powiedziałem – jak na razie nie ma żadnych postępów.
Zadowolony?
-
Nie, ale jakoś to zniosę. Gdy uda wam się coś osiągnąć,
oczekuję, że mnie o tym powiadomisz? – Słowa te rozwścieczyły
Wallera. Zacisnął wolną dłoń w pięść, aż zbielały mu
knykcie.
-
Ależ oczywiście, Ryan. – Jego słowa ociekały sarkazmem. - Poza
tym jestem pewien, że dzwonisz tylko z grzeczności. Przecież wiesz
doskonale o tym, iż zdaję sobie sprawę, że masz u mnie szpiegów
donoszących ci o wszystkim. – Mówiąc to mimowolnie się
skrzywił. Nienawidził, gdy robiono z niego kretyna.
Po
drugiej stronie rozległ się głęboki, donośny śmiech.
-
Spostrzegawczy jesteś. Czekam na informacje.
Gdy
mężczyzna odłożył słuchawkę, zaklął siarczyście. Czy dadzą
mu w końcu spokój?
-
Och, a więc bratasz się z moim wrogiem? - W kącie pomieszczenia
rozległ się kobiecy głos.
Waller
zerwał się z krzesła i spojrzał w tamtym kierunku. Telefon wypadł
mu z ręki i wylądował na podłodze.
-
Meredith.
-
Cześć tatusiu. – Przy drzwiach stała średniego wzrostu
dziewczyna. Brązowe włosy sięgały jej do łopatek, kręcąc się
lekko, a piwne oczy miały kształt migdałów. Glany wydawały
ciche tąpnięcia, gdy zbliżała się do biurka, rozpięta, skórzana
kurtka odsłaniała pas ze sztyletami i kaburę pod pachą. Czarne
spodnie były poprzecierane na kolanach. Dziewczyna mogła mieć nie
więcej niż dwadzieścia dwa lata.
-
Nie jestem twoim ojcem.
Dziewczyna
roześmiała się głośno.
-
Ach, więc wciąż się do mnie nie przyznajesz? To takie przykre. –
Westchnęła, po czym uśmiechnęła się ironicznie.
-
Po co tu przylazłaś? Już cię nie obchodzi dobro twojej malutkiej
siostrzyczki? - Na ustach Wallera pojawił się pełen złośliwości
uśmiech.
Nie
mógł wyjść na słabeusza bojącego się własnej córki.
Blef to jedyne, co mu pozostało. Tylko w ten sposób mógł
zachować godność.
Meredith
zacisnęła pięść, a po chwili przebiegł po niej impuls
elektryczny. Jej twarz była niczym wyciosana z kamienia, a w oczach
jarzyła się lodowata furia, której chciała dać upust, lecz
ostatkiem sił panowała nad tym.
Mężczyzna
wzdrygnął i w tej samej chwili do jego uszu doszedł szczęk zamka
w drzwiach. Zamknęła je.
Został
tu z nią sam, bez jakiejkolwiek ochrony. Poczuł, jak zaczynają mu
drżeć nogi.
I
to by było na tyle, jeśli chodzi o godność.
-
Nie waż się jej skrzywdzić, sukinsynu, bo więcej się tak nie
uśmiechniesz. Już ja o to zadbam
– syknęła, opierając się dłońmi o blat biurka. Mina
natychmiastowo mu zrzedła, gdy usłyszał groźbę. Wiedział, że
mogła to wyczytać z jego oczu. Nie był stanie ukryć przerażenia.
Dziewczyna
z zadowoleniem pokiwała głową i rozsiadła się wygodnie na
krześle, krzyżując nogi na biurku. Piasek z butów opadł na
blat.
Na
twarzy Wallera malowało się zniesmaczenie. Pedantyczne zamiłowanie
do czystości było silniejsze nawet od przerażenia, które
odczuwał.
-
Nie lubisz tego, prawda? Przepraszam, moje maniery ostatnio nie mają
się zbyt dobrze – prychnęła z pogardą i przyjrzała mu się
uważnie. - A więc będziesz teraz robił za dziwkę tych z Zakonu,
tak? I to za głupią dziwkę, która będzie płaciła im za
to, że dają jej u siebie pracować. - Mówiła, przeciągając
samogłoski. - No tak. Trzeba jakoś zabezpieczyć dupsko, w które
w każdej chwili mogę cię kopnąć – posłała mu słodki
uśmieszek.
Waller
wstrzymał oddech, po czym gwałtownie wypuścił powietrze z ust. Na
jego policzkach wykwitły czerwone plamy. W jego wnętrzu panował
istny huragan. Strach, nienawiść, obrzydzenia, ugodzona duma. Nie
był w stanie racjonalnie myśleć, gdy wszystkie te uczucia zalały
go potężną falą. Ogromnie ze sobą walczył, by nie uciec, gdzie
pieprz rośnie.
Podejmując
wreszcie odważną decyzję, zaciskając pięści, podszedł do niej
i zepchnął jej nogi z blatu.
-
Nie dotykaj mnie… - warknęła ostrzegawczo. Zerwała się z
miejsca, jakby jego dotyk parzył. W jej oczach czaiła się
nienawiść.
W
następnej chwili usłyszał, że ktoś dobija się do drzwi.
Gwałtownie odwrócił ku nim głowę. Jego córka z
niechęcią uczyniła to samo.
Najwidoczniej
jego ochroniarze z Zakonu już wiedzieli, że w biurze jest intruz.
Michael
z powrotem skupił się na niej, jednak widząc jej minę, wycofał
się powoli. Dziewczyna ruszyła za nim, aż upadł na krzesło.
Poczuł, jak z jego twarzy odpływają wszelkie kolory, a na czole
pojawiają się kropelki potu. Meredith pochyliła się nad nim.
-
Przyszłam ci tylko przekazać, że wciąż cię obserwuję. Znam
każdy twój cholerny ruch, każde zagranie. Naprawdę nie
obchodzi mnie, z kim będziesz się bratał i jak potężni będą ci
ludzie – nawet z Zakonem dam sobie radę. Odebrałeś mi szczęście.
Ja odbiorę ci twoje. I przysięgam, że pożałujesz dnia, w którym
się urodziłeś. - Po tych słowach odwróciła się
gwałtownie i podeszła do okna.
Pomimo
przerażenia, które ściskało jego gardło i powodowało
mętlik w głowie dostrzegł, że dziewczyna coś kalkuluje,
wpatrując się w dół.
Chce
skoczyć?
Drzwi
do gabinetu otworzyły się z hukiem. Do pomieszczenia wpadło dwóch
mężczyzn w garniturach i czarnych koszulach, celując w dziewczynę
zmodyfikowanymi pistoletami, których pociski miały za zadanie
sparaliżować ją i pozbawić możliwości używania mocy. Nim
jednak którykolwiek wystrzelił, Meredith szarpnęła ręką,
a ich broń wylądowała pod ścianą. Zrzedły im miny.
-
Szkoda amunicji. Zniszczylibyście tylko moje efektowne wyjście -
pomachała im, a następnie uderzyła pięścią w okno.
Z
pewnością korzystała z mocy, bo w następnej chwili szyba pękła
i w milionach kawałeczków zaczęła spadać. Meredith zrobiła
krok do tyłu, w powietrze, jakby nadal kroczyła po podłodze. A
potem spadła. Nikt nie zdążył zareagować.
Waller
zerwał się z krzesła i podbiegł do okna. Spojrzał w dół.
Dziewczyna
właśnie wylądowała, a ludzie wokół niej zaczęli
wrzeszczeć. Zobaczył, jak zrywa się do biegu i znika w najbliższej
uliczce.
Zmełł
w ustach przekleństwo i opadł na skórzany fotel. Jego twarzy
była blada, zroszona potem, ale nie dawał po sobie poznać, jak
ogromną ulgę poczuł, że jego córka zniknęła wraz ze
swoimi śmiercionośnymi mocami.
Musiał
jak najszybciej doprowadzić projekt badawczy do końca. Nie mógł
wiecznie chodzić z ochroną i bać się zasypiać we własnym domu.
Chciał na powrót cieszyć się wolnością i bogactwem.
Priorytetem było jednak zniszczenie rasy magów i zmiecenie
jej z powierzchni Ziemi.
Raz
na zawsze.
Jego
twarz wykrzywiła się z wściekłości.
-
Wstawić mi tu nową szybę. Jak najszybciej.
" Brązowe, włosy sięgały jej do łopatek, kręcąc się lekko, a piwne oczy miały kształt migdałów." - oprócz tego dodatkowego przecinka między brązowymi włosami nie ma błędów :)
OdpowiedzUsuńOgólnie prolog bardzo mi się podoba. Tajemniczy,ale o to w nim chodzi, prawda? Przez cały rozdział myślałam:"O czym to będzie?"
Dopiero pod koniec się dowiedziałam. ;D Podejrzewałam bardziej wampira albo coś takiego jako głównego bohatera
Na pewno będę czekać na NN :D
Weny życzę
BelleOvest/Ticjo
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału ( kiedy można się go spodziewać? ) Akcja szybko się rozwija, a takie bohaterki jak Meredith uwielbiam - mają charakterek :3
OdpowiedzUsuńPS. Nie chcę się czepiać, ale czcionka w wersji mobilnej ma czarny kolor i nic nie widać, więc bylabym wdzięczna za drobne poprawki ;>
Wiedziałam, że będzie faaajnie :D teraz czekam na kolejne rozdziały, mam nadzieje że nie każesz nam na nie długo czekać :*
OdpowiedzUsuń